Zacznijmy od teorii i definicji:
"Program eTwinning, to europejska współpraca przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych w Europie, za posrednictwem technologii informacyjno - komunikacyjnych. (...) Celem programu jest też promowanie doskonalenia zawodowego nauczycieli, rozwijanie kompetencji technicznych, językowych i interkulturowych uczniów i nauczycieli oraz wprowadzanie wymiaru europejskiego do programu nauczania, a co za tym idzie wprowadzanie uczniów do europejskiej rzeczywistosci, bez żadnych ograniczeń, zahamowań, bez poczucia mniejszosci, czy słabosci" (Pietrzak A., Znaczenie i rozwój programu eTwinning w Polsce na tle Europy [w:]"eTwinning drogą do edukacji przyszłosci") A teraz eTwinning w praktyce:
Perspektywa współdziałania z jakąkolwiek placówką w Europie i proeuropejskie cele w powiązaniu z mediami brzmią niewiarygodnie i nieosiągalnie.
Szczególnie, gdy:
1) jest się nauczycielem w przedszkolu
(za małe dzieci? zbyt trudne tresci?)
2) brakuje sprzętu (komputer w sali? tablica interaktywna? "what?")
3) wystepują trudnosci językowe
("yyyy..."; w lepszej sytuacji znowu: "what?").
Dobrze. Jakis szaleniec się odważył, ale:
1) zawalił partner w projekcie
(czyżby przepadł po otrzymaniu eTwinning label?)
2) szaleniec zrezygnował sam z uwagi na wspomniane trudnosci
3) szaleniec poszedł na urlop macierzyński/tacierzyński lub wychowawczy:)
Wszystko się diametralnie zmienia, gdy:
znajdzie się własciwego partnera do współpracy.
Wówczas: nie ma trudnosci nie do pokonania; sprzęt jest nawet wtedy, gdy go nie ma; pojawia się chęć i zapał, bo:
1) są efekty (wytwory prac dzieci i nauczycieli)
2) dzieciaki wypytują, kiedy znowu będzie eTwinning
3) rodzice codziennie zaglądają na bloga projektu w poszukiwaniu własnych dzieci
4) dyrektor patrzy i Kuratorium Oswiaty też:)
eTwinning może być pasją - dla dzieci, a jeszcze bardziej dla nauczycieli.
Żeby się przekonać, trzeba spróbować...